Następnego dnia był piękny zimowy poranek. Wyszłam z jaskini, a przed nią czekał na mnie Kayn.
- Cześć...-Powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć.
- Gdzie dzisiaj idziemy?
- Zobaczysz.
- Dobra.
- Chodź.
- Okej.
Poszliśmy do tego miejsca:
-Ale tu pięknie!-Powiedziałam.
- Tak...-Powiedział z uśmiechem.
Zaczęliśmy biegać wśród tych pięknych drzew. Było cudownie...Gdy się zmęczyliśmy poszliśmy nad wodospad, żeby się napić.
- Ale się zmęczyłam. -Powiedziałam i spuściłam głowę, żeby popatrzeć na wodę.
- Ja też.
Gdy patrzyłam na wodę nie widziałam swojego odbicia...Wtedy Kayn powiedział:
- Czemu nie widać twojego odbicia Kayl'a?
- Bo...ja...je...jestem...w...wampirem...- Powiedziałam ze smutkiem w głosie. Nagle poczułam coś dziwnego. Moje oczy stały się czerwone...Gdzieś była krew, ale ja jeszcze nie panowałam nad sobą. A ja nie chciałam skrzywdzić Kayn'a...
- Kayl'a wszystko dobrze?
- Uciekaj...
- Co? Kayl'a co się stało?
- Nie chcę ciebie skrzywdzić, ale to, że nie dawno stałam się wampirem i jeszcze nie panuję nad sobą w postaci wilka...
- A człowieka? -Zapytał szybko.
- Panuję, ale już za późno. - Byłam wampirem, ale nie chciałam skrzywdzić Kayn'a i starałam się nad sobą panować i udawało mi się to . To było jak tortury ten ból i pragnienie...Po kilku minutach już było po wszystkim.
- Już po wszystkim...-Powiedziałam cicho.
- Dobrze się czujesz?
- Tak. Teraz już dobrze. To było jak tortury...
< Kayn? >