piątek, 24 stycznia 2014

Od Ayer CD Skayella

-Jak co teraz...-mruknęłam cicho pod nosem. Naprężyłam mięśnie, zjeżyłam sierść i ugięłam łapy gotowa do skoku w walkę. Zdmuchnęłam kosmyk grzywki z oczu i skoczyłam ze świstem w górę. W sekundzie byłam przy wilkach. Jeden dostał pazurem w oko, drugi został pozbawiony jezyka, a drugiemy odgryzłam ucho. Wylądowałam w samym środku wkurzonych wilków. Spojrzałam na nich z dzikością. Gdy zbliżali się jeden po drugim, łatwo było im łamać szczęki, wyrywac oczy czy po prostu odganiać. Ale gdy ich przybyło więcej, i zaczęli mnie atakować jednocześnie, traciłam nad nimi kontrolę. Ostatecznie wywołałam deszcz węgielków, chroniąc przy tym siebie polem siłowym. Wielu uciekło w popłochu poszukując wody, niektórzy padli na ziemię a niektórzy nadal rzucali się na mnie, ale zostawali ranni przez pole siłowe. Moja ochorna słabła, więc trzeba było wziąść się do walki. Wyskoczyłam z pola siłowego wprost na głowę jedego z czarnych wilków. Złamałam mu kark i przeskoczyłam na bark drugiego. Złapałam go w zęby i rzuciłam w dwa inne wilki. Znalazłam się teraz w samym centrum wrogich wilków. Chciałam znów wyskoczyć w powietrze, i zaatakować tego Alfe. Ale nim to zrobiłam, zostałam wciagnięta w wir wkurzonych wilków. Złapali mnie zębami za tylne kończyny i rzucili na ziemię. Zostałam wjednej chwili stratowana tuzinami pazurów i ostrych zębów. Próbowałam się jakoś bronić, używać mocy ale nic nie skutkowało. Warczałam jeszcze na nich, próbując jakoś ich odstraszyć. Ale wyrywali kawałki mojego futra, jakby wiele tygodni nie głodowali i pierwszy raz widzą mięso. Moje ciało miało wiele licznych ran. Połamana jedna noga, złamany obojczyk...Nagle, w powarkiwaniach i wydechach usłyszałam donośny głos.
-Dosyć! - wilki jak oparzone odbiegły ode mnie. To był ich Alfa. Odwrócił się do mnie tyłem i odparł - To był zły pomysł, wadero. - nie słuchałam jego wypowiedzi, tak jak uprzednio wypowiedzi Skayella. A ona była długa. Powoli wstawałam, z czerwonej kałuży krwi. Jedna łapa, druga łapa. Nieprzenikniony ból...kolejna łapa i jedna już bezwładna. Stałam. Stałam chwiejąc się na łapach z bólu i wycieńczenia. Alfa skończył swoją wypowiedź. Odwrócił się do mnie plecami. Aloe nim to zrobił, już byłam przy nim i przygwoździłam go do ziemi.
-Ty...-nie zdążył nic powiedzieć. Zatopiłam mu głeboko kły w karku.Wilki mnie szybko od niego zabrały i zaczęły atakować. Ukradkiem zayważyłam Alfę, który patrzy na mnie z pogardą i z obrzydzeniem. Jednak żył. Zamknęłam oczy i zdałam się na przeznaczenie. Głowa opadła mi bezwładnie na ziemię, a oddech zamarł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz