Biegłem radośnie przez pola. Goniłem za barwnym motylem , śmiejąc się przy tym w niebo głosy. Byłem jeszcze wtedy szczenięciem. Bardzo szczęśliwym szczenięciem. Mieszkałem na skraju boru należącego do Watahy Szklanego Lasu( nazwa wymyślona). Były to piękne tereny które uważałem za swój dom. Lecz...
- Kochanie, pora wracać! - zawołała Junona,moja mama.
- Już idę mamo! - zawołałem i pędem pobiegłem za znikającą w lesie wilczycą. Szybko wyrównałem do jej boku.Po paru krokach z gęstwiny dało się słyszeć nienaturalne jęki. Junona zawarczała, a ja ukryłem się za jej bokiem. Bałem się. Ale nie o siebie. O mamę.
- Zaczekaj tu! -rozkazała mi. - Nigdzie się nie wybieraj.
Po czym zniknęła. Usiadłem obok drzewa. Strasznie się trzęsłem. Czas powoli płynął. Minuta. Dwie.Trzy... Nagle lasem zatrząsł okropny krzyk. Był to krzyk mojej mamy!
- MAMO! - zawyłem i pognałem za łeb i szyję w stronę gęstwiny. Junona leżała nieżywa. Zapłakałem gorzko.
- Mamo...
Pierwsza błyskawica przebiła niebo. Rozhulała się burza i lunął deszcz.
***
- Synu.. - warknął Matrix. - Chcę więcej! - rzucił się na mnie. Ale ja mu na to pozwalałem. Rana piekła mnie okropnie. Z pyska Matrixa'a kapała krew. Normalka...
Pewnie zapytacie: O co tu chodzi? A oto moja odpowiedź: Mój ojciec jest wilkołakiem. Po śmierci matki służę mu jako karma.Wypija moją krew kiedy tylko poczuję głód.Nienawidzę tego, ale robię to tylko po to aby chronił moją siostrę. Zacząłem czuć mdłości. Matrix rozluźnił szczęki.
- Pamiętaj o Czice- warknął z krwawym uśmiechem na pysku. - Jeśli się zbuntujesz przepadnie jak kamień w wodę.
Wybuchł cieniem. Zostałem sam w jaskini. Syknąłem i chwyciłem się za ranę, po czym odmaszerowałem do jaskini.
***
- Gdzie jest Czika!? - zawyłem kiedy Matrix wszedł do jaskini.
- Tak to się wita z ojcem? - zachichotał podle. -Powiedzmy, że zniknęła ... Wyparowała... Przepadła jak kamień w wodę.. - uśmiechnął się wrednie. Wybałuszyłem oczy. Nie,nie,nie,nie..
- Ty potworze! - warknąłem. - Złamałeś przysięgę! Nie dostaniesz mojej krwi!
-Nie dostanę twojej krwi, ale mogę dostać ciebie! - zawył i rzucił się na mnie. Ugryzł mnie brutalnie. Bolało. Odepchnąłem go. Warknął:
- Pożałujesz swojej decyzji - machnął łapą, a przed oczami zaczęły mi tańczyć czarne plamy. Czy ja ślepłem?
Zacząłem uciekać. Biegł za mną. W głowie słyszałem jego głos. Użyłem swojej magi teleportacji. Przez chwilę byłem ,,nigdzie". Lecz po chwili znalazłem się w innym lesie. Czarne plamy wzięły nade mną panowanie i straciłem przytomność.
***
Powoli otworzyłem oczy. Znowu widziałem! Wstałem szybko i rozejrzałem się. Moja magia prze teleportowała mnie do jakiegoś lasu! Bardzo ładnego lasu. Podbiegłem do wody by zaspokoić pragnienie lecz cofnąłem się przerażony. Moje oczy! Były całe szare!W raz z białkami i źrenicami. Co ON mi zrobił?
Nagle zauważyłem kogoś odbicie na przeciwko. Uniosłem wzrok. Była to wilczyca.
- Electra... - spojrzałem na nią. - To twój las?
Wilczyca cofnęła się zdziwiona.
- Skąd ty znasz moje imię?
- Znikąd - zachichotałem. - Po prostu je znam.
- Tak to mój las ... - przytaknęła i spojrzała mi w oczy lecz szybko się wzdrygnęła. - Skąd jesteś?
- Ja..ja ... - próbowałem sobie przypomnieć ale nic nie pamiętałem. - Nie wiem... - pokręciłem głową z rezygnacją.
Electra kiwnęła na mnie.
- Choć...
< Electra? >