poniedziałek, 10 marca 2014

Od Zan'a CD Electra

-Nie mam pojęcia, tyle powiem- odpowiedziałem smutno
-My jesteśmy tu już 5 lat, z tego miejsca nie ma wyjścia- odrzekł smutno Toxic. 
Nie mogłem uwierzyć, że to się tak skończy. Najgorsze było to, że szczeniaki martwią się tam o nas. A do tego wszystkiego z lasu wyszły 4 demony, nas też było czworo...
Opanowałem się, wokół nas powstał wielki ognisty krąg, otaczał nas przez co demony nie mogły do nas podejść. Wariowały próbując przeskoczyć ogień ale po wielu próbach odpuściły i uciekły, ja zgasiłem ogień.
-Ma ktoś kompas?-spytałem.
-Yyyy, nie...- powiedzieli wszyscy nie wiedząc co to jest.
-Eeeh- westchnąłem smutno.
Szliśmy dalej smutni, przynajmniej ja i Electra. Toxic i Taboo dawno stracili nadzieję na powrót. Nagle uśmiechnąłem się i powiedziałem ze śmiechem:
-Hahaha, wiem jak się stąd wydostać...-
Wszyscy spojrzeli na mnie szczęśliwym wzrokiem.
-Chodźmy do Limbo!!!- zawołałem wesoło...
-Zan czy ty straciłeś rozum???- powiedziała z rozczarowaniem Electra.
-Nie!!! Na środku Limbo jest wielkie drzewo, które widać jak tylko się wejdzie. Obok niego rośnie tajemniczy kwiat, który zawsze wskazuje południe. Wystarczy, że pójdziemy w odwrotną stronę(na północ) i powinniśmy wkrótce znaleźć wyjście- wszystko objaśniłem.
Zanim zdążyliśmy się obejrzeć staliśmy obok wejścia do Limbo.
Dokładnie widzieliśmy wielkie drzewo, o którym mówiłem.
-To idziemy- powiedziałem nie pewnie.
-Wsiadajcie, przewiozę was, jestem przecież koniem...- powiedział Taboo uchylając się. Wszyscy nie pewnie wsiedliśmy na grzbiet konia.
On pędził niczym błyskawica lecz po jakimś pół kilometra Taboo nadepnął na pułapkę na niedźwiedzie. Ostrza z całej siły wbiły mu się w nogę. On stanął na dwie nogi głośno rżąc. Zrzucił nas ze swojego grzbietu. Na całe szczęście nie wpadliśmy w żadną pułapkę. 
Szybko podbiegliśmy do biednego konia. Noga krwawiła straszliwie. Ostrożnie pomogliśmy mu zdjąć straszliwe "zębiska" pułapki. Wpadłem na kolejny pomysł, ostrożnie zerwałem 4 wielkie gałęzie i dałem wszystkim. Patrzyli na mnie osłupiali.
-Weźcie w zęby kije i trzymajcie na przeciw siebie, przez to pułapki będą zaciskać się na badylach, a nie na nas- powiedziałem z uśmiechem. Taboo szedł kulejąc a my obok niego. Po kilku godzinach nie ustanego marszu doszliśmy do wielkiego drzewa bez większych uszkodzeń (mieliśmy wielkie szczęście). Zerwałem magiczny kwiat, musieliśmy kierować się odwrotnie do tego jak wskazuje aby znaleźć wyjście. Teraz mogliśmy już wracać jedyne "ale" to to, że możemy nie przeżyć tej drogi, musimy przejść przez Limbo broniąc się tylko patykami oraz znowu przejść przez Toksyczny Las.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz