-Electra, przepraszam za ten atak...-powiedziałem nie pewnie.
-Wiem, że to nie twoja wina-powiedziała.
Myślałem o swoim dzieciństwie, o wszystkich chwilach cierpienia przez tego cholernego demona... A do tego Moon będzie musiała użerać się z tym samym... Trudno, trzeba akceptować swój los, nawet taki kiepski jak mój.
-Wracajmy już, jest ciemno-powiedziałem.
-Masz rację, chodźmy- powiedział Esme.
Gdy nagle z tyłu rzuciła się na nas Ariisaka. Wszyscy runęliśmy na ziemię. Ja od razu wstałem z groźnym warczeniem.
-Co ty do Cholery wyrabiasz?!?- krzyknąłem uniesiony.
-Przepraszam, usłyszałam coś strasznego, myślałam, że coś się stało- powiedziała lekko przerażona ,moim wrzaskiem wadera.
Odsunąłem się jakieś dwa metry i zacząłem głęboko oddychać powtarzając:
-Spokojnie, spokojnie, spokojnie-
Arii patrzyła na mnie jak na chorego umysłowo, ja podszedłem już uspokojony, teraz wszyscy przyglądali mi się ze zdziwieniem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz