Siedziałam spokojnie w jaskini, czytając zawzięcie stare zwoje, gdy poczułam gryz głodu. Wstałam, rozciągając się powoli i ziewając. Dzień chylił się ku zachodowi. Zebrałam się z jaskini i bacznie szukałam jakiejś zdobyczy. Znalazłam jakiegoś dużego królika w krzakach. Zacziłam się, szturchnęłam uchem i skoczyłam. Już miałam go dopaść, gdy nagle przeleciało mi coś przed oczyma. Zatrzymałam się. Postać odwróciła się w moją stronę. To był Hidden z moim królikiem. Ale jakiś.. dziwny. Warknęłam raz, drugi i puściłam się w pogoń za nim. Biegł szybko, w ciszy. Jakby na oślep. Miałam ochotę krzyknąć "Uważaj!" aby nie walną w drzewo, ale coś trzymało mnie z dala od tego postanowienia. Nagle zakręcił i straciłam go z oczu. Próbowałam go wywęszyć. Znalazłam go na północy i widziałam jak wyskakiwał z jakiś krzaków. Usłyszałam warczenie. Szybko wskoczyłam do krzaków w ślad za nim, ledwo co nie tarabaniąc Zana. Warknęłam obnażając rząd białych i ostrych jak brzytwa kłów.
-Noche, co chcesz zrobić? - usłyszałam za sobą zniżony głos Zana.
-Zzaabić goo. - powiedziałam z trudem, bowiem z mojego pyska toczyła się biała piana.
-Noche...- powiedział Skayell. Warknęłam rzucając łbem w jego stronę
-Niee prrzeryywaj mi! - Okrążaliśmy siebie nawzajem, jak lwy gotowe do ataku. Hidden nie okazywał żadnych uczuć, był...pusty. Jego oczy były zamglone. Widziałam w nich coś dziwnego...Jakby to nie był on. Skoczyłam na niego, mimo woli i pchnęłam na drzewo. On osunął się z jękiem. Ugryzłam go w łapę i przerzuciłam dalej. Potem do niego podbiegłam , dając wstać. Ale zaraz potym ugryzłam go w bark, tak dotkliwie że czułam pękające ścięgna i zgrzyt kości pod moimi zębami.
Nagle, jakieś zdarzenie przeleciało mi przed oczami...Zaklęta Księga którą czytałam kilka dni wcześniej...Zaklęcie demona...Nie wierzyłam w takie bzdety, ale je przeczytałam na głos...I przywitałam się gestem z Hiddenem który przechodził obok mojej jaskini...
Wilk tą chwilę nie uwagi wykorzystał i rzucił się na mnie resztkami sił, gryząc we wszelakie możliwe miejsca. Zrzuciłam go i rzuciłam w stronę Zana, Skayella i Eldoladora. Podeszłam do niego. Leżał z zamkniętymi oczami. Moja krew z pyska kapała na jego oczy. Obserwowałam jego klatkę piersiową, która powoli zaniedbywała swoje rotacyjne ruchy...
(Reszta?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz